piątek, 15 marca 2013

Wybuch w kuchni... czyli Kawa i zeszyt z przepisami

Kuchnia. Miejsce magiczne. Uwielbiam kuchnię w moim domu rodzinnym... dużą przestronną. Na pólkach stoją  karafki, żelazka na węgiel drzewny. Nad kuchenką wielki drewniany okap a pod nim słoje z suszonymi grzybami. Na półce pod szafką słoiczki z przyprawami...

Ta kuchnia to mnóstwo wspomnień.. wszystkie spotkania towarzyskie zawsze kończą sie w kuchni... w tzw tramwaju (drewniany stół z masywnym blatem i dwie skrzynie-ławy). Nad stołem wisi duża lampa...

Pamiętam "rozbieranie" mięsa na tym stole... Pamiętam wyrabianie przez Babcię drożdżowego ciasta w emaliowanym zielonym  (hm.. właśnie czym  cebrzyku? bo miednica to nie była, miska tez nie).
 Obieranie grzybów i nabijanie ich na druty do suszenia.

Kuchnia to nie tylko wspomnienia kulinarne czy biesiadne... na tym stole był wycierany i ubierany mój brat po kąpieli. Na ławie siedziałam po wieczornej kąpieli i słuchałam "Radia Dzieciom"...

Ale w kuchni bywa niebezpiecznie... i nie chodzi tu o gorący piekarnik czy ostry nóż a o wybuchy.... od których specjalistką była moja Mama. Na szczęście zaprzestała tych praktyk.

Mama była mistrzynią świata w wybuchaniu tzw. węgierskich ekspresów do kawy... (podobny znalazłam na blogu Pożegnanie z Afryką).
Zapominała założyć siteczko i ... kawa zapychała przewód  odprowadzający płyn do dzbanka i wytwarzało się podciśnienie które rozsadzało ekspres.... siteczko (były chyba dwa) z impetem wbijało się w sufit pod okapem a kawa oraz fusy rozbryzgiwały się po całej kuchni... Byłam świadkiem jednego takiego wybuchu. Na szczęście nikomu nigdy nic się nie stało...  jedynie mój Ojciec nie był szczęśliwy jak  Mama wybuchła ekspres w świeżo odmalowanej kuchni...

Ale to nie jedyne wybuchy w wykonaniu mojej Mamy.
Mój Brat dostał jako kilkuletni (3-4 letni) od jakiegoś niezbyt odpowiedzialnego znajomego rodziców korkowca... Jak tylko znajomy wyjechał nastąpiła konfiskata mienia niebezpiecznego w postaci korków to tegoż pistoletu. Mama włożyła je do swojej szuflady pod wspominanym juz kuchennym stołem.
TA szuflada to istny skarbiec rzeczy zbędnych i niezbędnych... Jakieś bieżące dokumenty Mamy, zeszyt z przepisami, podręczny zapas długopisów i ołówków, kiedyś tez tzw "szycie" i mnóstwo innych rzeczy.
Korki leżały sobie kilka lat w maminej szufladzie. Do czasu kiedy żar z papierosa  obłamał się i wpadł do szuflady...
Mam jak zorientowała się co się stało szybko zamknęła szufladę i ... rozległa się salwa... po chwili ucichło a kuchnię wypełnił dym i swąd spalenizny...  Na szczęście ogień nie zdążył się rozpalić  i udało się ugasić wszystko ... w tym najcenniejszy- zeszyt z przepisami.
Kilka lat Mama używała tego osmalonego .. do czasu kiedy przepisałam go jej...

A Mama używa  już ekspresu włoskiego , w nim siteczko jest na stałe (no prawie) i od tej pory kawa nie podnosi aż tak ciśnienia... a i nikt już nie wręczył mojemu bratu korkowca... i jakoś tak spokojnie jest... w kuchni.

smak nieznanay ale zagadką owiany czyli Torcik migdałowo-kawowy

Mama nie opowiadała o swoim Ojcu. Bardzo chciała go wymazać ze swej pamięci, a że o zmarłych przyjęto nie  mówić źle więc chwilowo nie powiem nic....
Jednym z nielicznych wspomnień mojej Mamy związanych z Ojcem  jest torcik migdałowo- kawowy.
Mama nie pamiętała jego smaku bo jej Ociec zjadał go sam.. ale pamiętała mgliście jak jej Mama go przygotowywała... Pamiętała mielone migdały, pamiętała że były to trzy bezowe blaty, jasne, chrupiące i  że kawowy był krem...
Intrygował mnie ten torcik... Podpytywałam siostrę Babci czy może ona zna przepis... sądziłam że to może rodzinna receptura. Niestety.  Nie znalazłam też przepisu na niego w Maminym zeszycie z przepisami.
Przed czasami profesora Googla (a były takie?) wertowałam w księgarniach książki kucharskie w nadziei że trafie na coś na kształt...
Potem co jakiś czas wertowałam sieć i ... w końcu po latach poszukiwań  torcik objawił się w tym blogu, więc cytuję.




Torcik bezowy migdałowo -kawowy

Migdałowa beza (3 blaty)
• 5 białek
• 150 g cukru
• 110 g migdałów zmielonych razem ze skórką
• 12 g (1 czubata łyżka) mąki ziemniaczanej


Krem kawowy
• 250 ml mleka
• 5 żółtek jaj
• 20g kawy rozpuszczalnej
• 50 g cukru
• 200 g miękkiego masła
 


Piekarnik rozgrzać do 170 stopni. Na papierze do pieczenia narysować 3 koła o średnicy 20 cm każde.
Białka ubić na sztywną pianę stopniowo wsypując cukier. Kiedy cały cukier będzie wsypany i rozpuści się w białkach, ubijać jeszcze 3-4 minuty. Stopniowo wsypywać migdały i mąkę, miksując mikserem na najniższych obrotach.
Ciasto rozsmarować równomiernie na wyrysowanych kołach.
Piec ok. 15 minut, następnie wyłączyć piekarnik i dosuszyć bezy przy uchylonych drzwiczkach. Beza odklejona od papieru powinna być od spodu sucha (jeżeli nie będzie, można ją ułożyć na kratce i wstawić do piekarnika na kilka minut).

Aby przygotować krem należy 150 ml mleka zagotować z kawą i cukrem. Pozostałe zmiksować z żółtkami. Wlewać do gotującego się mleka, cały czas mieszając. Zagotować na małym ogniu i gotować stale mieszając przez ok. 10 minut, aż masa zgęstnieje. Wystudzić. (Bez obawy jak się zważy to i tak potem z masłem się rozetrze)
Masło zmiksować na jasną, kremową masę. Nadal miksując dodawać po 2-3 łyżki kawowego kremu.
 


Spody przełożyć  masą. I schłodzić 2-3 godziny żeby masa związała.




Torcik upiekłam Mamie na imieniny... robiłam go pierwszy raz. Na przyszłość będę musiała bardziej uważać żeby nie przypiekły a wyschły blaty... może ciut mniejsza temperatura... 


Smakował wyśmienicie i prezentował się równie dostojnie... zanim jednak wpadłam na pomysł żeby go sfotografować został smętny okrawek... 


I tak wspomnienie Mamy nabrało smaku.

niedziela, 10 marca 2013

pizza dla dzieci czyli o kreatywności w kuchni

Kuchnia w moim rodzinnym domu to drewniany stół pod oknem, dwie ławy-skrzynie. W jednej sa blachy do pieczenia w drugiej zapasy podręczne  : mąka cukier, ryż, makaron.
 Kiedyś pod drewnianym wielkim okapem była kuchnia węglowa a teraz jest zwykła kuchenka ale w obudowie z dawnej kuchni... na okapie wisi wilki miedziany rondel do smażenia powideł... pod okapem na półce stoją słoje z suszonymi grzybami.

Do gotowania zawsze się garnęłam... uczestniczyłam w przygotowaniach, pomagałam lepić pierogi... do dziś pamiętam swoje pierwsze ciasto  (według własnego przepisu). Było paskudne ale sama je wymyśliłam i zrobiłam.
około 10 roku życia dostałam od kogoś w prezencie trzy książki z serii "Moja pierwsza książka" jedna z nich  to była książka kucharska. Proste przepisy na kilka smakołyków. W tym przepis na mini pizze z śmiesznym ciastem z serem tartym w środku.

Często ja robiłam. Kiedyś postanowiłam zrobić je na obiad. Rodzice poszli się zdrzemnąć a ja zajęłam się gotowaniem...
szukam maki, nie ma zwykłej biegnę do schodów i wołam :
-Mamo nie ma mąki, może być krupczatka:
-Może- odpowiedziała mama,
Sięgam po proszek do pieczenia, nie ma.
- Mamo nie ma proszku do pieczenia!
-weź sody oczyszczonej- słyszę z góry,
sięgam po mleko - zsiadło się bo było po burzy,
- Mamo mleko się zsiadło!
-Daj takie,

I na domiar złego  nie było w domu ani kawałka masła czy margaryny
- NIe mam margaryny!
-daj oleju- usłyszałam z góry...

I tak większość składników została zmodyfikowana.. pizza wyszła lepsza niż w oryginale a ja od tej chwili wiem że w kuchni przepis to tylko wskazówka, podpowiedź, a większość składników daj się ominąć lub zastąpić.
Może nie jestem mistrzem patelni, może gotuje średnio ale nie boję się odkrywać i eksperymentować... i nigdy jeszcze nie ugotowałam czegoś nie zjadliwego... no może poza pieruńskim barszczem który [rzez roztargnienie trzy razy doprawiłam pieprzem :-)

ŁATWA PIZZA

-15 dkg mąki +1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
-4 dkg masła
-3-4 łyżki mleka
-5 dkg tartego sera
-szczypta soli.

SOS:
3-4 pomidory bez skórki
-mała cebula
-łyżka koncentratu pomidorowego
-sól i pieprz

Przygotować sos z drobno posiekanej cebuli i pozostałych składników (wszystko razem dusić około 15 minut).

Do mąki dodać drobno posiekane masło i sól , rozcierać masło z mąka do uzyskania konsystencji okruchów chleba. Dodać ser, mleko. Wyrobić na gładką masę. Ciasto jest dość elastyczne, gładkie.
Rozwałkować  na dwa placki , posmarować sosem pomidorowym a na to układać składniki według uznania. Piec ok 15-20 minut w około 180 stopniach az brzeg zrobią się złote.